evenyouth.blogspot

3/08/2015

003. De bakrus.

Gdyby nie świadomość ile butelek pękło wczorajszego wieczoru , pani doktor mogłaby przypuszczać, że ktoś ją zaatakował i solidnie obłożył bejsbolem. Ewentualnie przez przypadek nie odsunęła się od pacjenta podczas defibrylacji i sama została uraczona dawką prądu. Nawet szum przejeżdżającej w dali T-bany wywoływał niemiłosierny ból. Czerwone „Marlboro”, które właśnie mocno dymiło w jej ręce miało chociaż trochę złagodzić kaca i sprawić, że świat stanie się lepszy. Niestety nie stawał się. Jej towarzysz „męki”, stojący tyłem jakieś dwa metry dalej, miał najwyraźniej podobne oczekiwania wobec swoich klasycznych „Cameli”. Jego nienaturalnie szczupłe, wysokie ciało wyglądało komicznie, tym bardziej, że było ubrane jedynie w szalik owinięty wokół szyi, krótkie spodenki i niebieską koszulkę zespołu z napisem „Norge”.
- Andreas? Nie pamiętam, żebym w karcie jako zalecenie napisała : „Zacząć palić jak lokomotywa”. Rozumiem oczywiście, że jesteś prawdziwym vikingiem z krwi i kości, ale w tym wdzianku nabawisz się zaraz zapalenia płuc – wychrypiała Else.
Chłopak tylko spojrzał na nią spod łba i ponuro mruknął „I kto to mówi?”. Faktycznie – Jørgensen smaląc sobie płuca nie dawała teraz najlepszego przykładu jako strażnik i obrońca ludzkiego zdrowia, ale uzależnienie było silniejsze - ciągnęło się od samego liceum. Dziewczyna niespecjalnie zachęcona tonem współrozmówcy wzruszyła tylko ramionami i pogrążyła się w swoich myślach. Myślach, których zupełnie nie mogła pozbierać do kupy. Nie bardzo rozumiała zdarzenia z wczorajszego wieczoru. W jej życiu takie sytuacje nie były codziennością. Gdyby nie fakt, że kojarzy tą całą bandę z konkursów, na które nieraz jeździła, pewnie nigdy nie zgodziłaby się na imprezowanie w zupełnie obcym towarzystwie. Wczoraj w klubie porzeczkowa Finlandia pozwoliła na zostawienie wszystkich problemów daleko za sobą, ale niestety - dziś wróciły razem z paskudnym kacem. Dziewczyna właśnie odrzucała siódme połączenie od Magnusa, co zdecydowanie nie poprawiało sytuacji. Musiała najpierw sama się pozbierać, żeby móc cokolwiek mu tłumaczyć. A do tego pozbierania się niezbędny był jej pewien Norweg i rozmowa z nim. Obróciła się na pięcie i spojrzała na wielki, biały drewniany dom swojej przyjaciółki. Wyglądał jak cała reszta domów na Voksenlia*, z taką różnicą, że zza czubka jego dachu wychylał się niewyraźny szczyt Holmenkollbakken. Weszła do domu, a przed jej oczami ukazał się obraz nędzy i rozpaczy. Porozrzucane butelki po Ringnesie*, resztki pizzy i leżący na kanapie Rune, który wyglądał prawie identycznie, jak byli pacjenci Else, którzy wąchają już kwiatki od spodu.
- Rune, żyjesz? - Else potrząsnęła chłopaka za ramię – Widziałeś może Toma?
Rune nic nie mówiąc wyciągnął jedynie rękę i wskazał na drzwi do łazienki. Po dziesięciu minutach wyczekiwania dziewczyna postanowiła zainterweniować i zapukała. W odpowiedzi usłyszała bardzo osłabiony głos skoczka, mówiący coś w stylu „Jestem zajęty umieraniem”. Niewiele myśląc nacisnęła na klamkę i weszła do środka. Tom siedząc na podłodze w pozycji kwiatu lotosu bił się z samym sobą i swoimi mdłościami, na jego twarzy malował się straszny wysiłek.
- Słuchaj, szybka piłka - zagaiła Else – Czy...
- Nie.
- Jesteś pewny?
- Nie dotknąłem Cię. Chyba, że Ty.
- Ja? Ha! Nigdy.
- Wspaniale! A teraz lepiej mi pomóż. Podobno jesteś lekarzem, a ja tu umieram! - jęknął Hilde, który wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.
- Najpierw mi wytłumacz jak to się stało, że...
- Po prostu było ciemno, a wszystkie łóżka były zajęte. Zresztą byłem przekonany, że to Fannemel!
- Dzięki! Zatem chcesz powiedzieć, że wyglądam jak Anders?! - prychnęła z oburzeniem Else.
- Przecież mówię, że było ciemno! Widziałem po prostu, że pod kołdrą jest zakopane jakieś metr sześćdziesiąt, więc byłem pewny, że to Fannis! - Tom tłumaczył jej sytuację ze śmiertelną powagą, ale po chwili zaśmiał się i kontynuował - Chociaż po twoich wczorajszych żalach, zapewniam, nie jestem taki nudny jak Twój facet! Gdybyś potrzebowała jakiegoś urozmaicenia w dzień... a także w nocy!
Else również zaczęła się śmiać i mruknęła tylko krótkie "idiota". Tom w całej swojej głupocie był niezwykle zabawny, nie dało się go nie lubić. Na odchodne rzuciła mu paczkę aspiryny do rozpuszczenia w wodzie, zapewniając, że chociaż trochę pomoże mu w powrocie do świata żywych. Wróciła do salonu i siadła przy stole obok Fannemela, a ten obdarzył ją swoim nieufnym i pełnym nienawiści wzrokiem, potem uśmiechnął się od ucha do ucha. Po ich krótkiej rozmowie wynikło, że wszyscy musieli przenieść imprezę do domu Silje, bo po popisowym karaoke Rune, grupa pakistańskich imigrantów z łańcuchami na szyjach miała ochotę spuścić łomot całej czwórce chłopaków. Zaraz po tym w głowie Else zaczęło świtać, że w tym samym barze przebywał również ordynator chirurgii z Riks, co było następnym czynnikiem przemawiającym za „ewakuacją” z lokalu. Telefon znów mocno zawibrował w kieszeni obcisłych jeansów Jørgensen, tym razem musiała odebrać.
„Halo? Magnus daj spokój! U Silje. Impreza. Zresztą czemu ja mam Ci się spowiadać?! I tak byś nie przyszedł, więc z tymi pretensjami to nie do mnie. To była babska impreza! Tak... Będę za półtorej godziny”
Anders słysząc słowa „babska impreza” rozbawiony prychnął śmiechem, a Stjernen gwałtownie obrócił się i zawiesił swój wzrok na dziewczynie. Zdawało mu się, że widzi jakiś smutek wymalowany na jej twarzy.
- Zbieram się, wielkie dzięki za ten wieczór chłopaki, było super – uśmiechnęła się nieśmiało i pomachała w stronę półprzytomnych Norwegów siedzących na kanapie i Silje, która krzątała się po kuchni – Jeszcze się gdzieś tam spotkamy, prawda?
Pokiwali zgodnie głowami, a Tom nawet podszedł i osobiście przytulił dziewczynę dziękując za ratujące przed kacem leki. Andreas widząc to skrzywił się i zaczął zastanawiać nad tą dwójką– wciąż miał przed oczami obraz z jednego z pokoi. Else zniknęła w krainie pokrytej śniegiem, która znajdowała się na zewnątrz. Dźwięk zamykanych drzwi wyrwał skoczka z transu, poderwał się z kanapy i utykając wyleciał przed dom w samych skarpetkach.
„Znowu robię z siebie idiotę..”
- Else! Gdyby.... gdybym się gorzej czuł? Albo coś się działo? Ostatnio ta noga daje mi w kość, a skończyły mi się wszystkie leki i... - wydukał szybko.
- Po prostu daj znać! - dziewczyna zaczęła grzebać w swojej torebce i po chwili wyjęła służbową wizytówkę - Trzymaj.

---------
* Ringnes - norweskie piwo, browar z Oslo 

Voksenlia - dzielnica w Oslo (street view)

* Riks - Rikshospitalet - szpital w Oslo, gdzie pracuje Else (street view)



Jakby ktoś chciał pozwiedzać przy okazji Oslo ^
Norweska pata musiała być, ejmen.

4 komentarze:

  1. Tom pomylił Else z Fannisem, więc widać, że impreza się udała. Ba! Norweska pata zawsze się udaje, bo nie ma prawa, żeby było inaczej. Uu, czyżby Stjerni był zazdrosny o swoją panią doktor? No, ciekawie, nie powiem. A jej narzeczony mógłby mieć trochę luzu-wiadomo-gdzie, bo faktycznie Tum-Rum ma rację i trochę sztywniak z niego.
    No nic, pozdrawiam i czekam na czwóreczkę ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Płaczę tak bardzo. Tak bardzo kocham ten rozdział. Pata w czystej postaci! Śpiewający Rune, który swoim występem rozjuszył jakiś ziomków, umierający Tom, pięćdziesiąt spojrzeń Fannisa - tlenu! 12/10, dobra robota!
    I powiedzmy, że Stjerni chciał numer Else, bo noga pobolewa, POWIEDZMY.
    Melo jak się patrzy, aż chce się przeżyć. Ale może bez takiego umierania dzień po xD
    Słowem, genialnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się tak bardzo! I chwała Ci za linka.
    Melo na sto dwa! A później Tomowe zdychanie, stan upojenia w którą pomylił Else z Fannisem. Same ochy i achy!!
    Pozdrawiam! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Porge pełną parą, mylimy ludzi z Fannisem - jest dobrze. Hilde oczywiście (jeszcze) niekoronowany król melanżu.
    Ja nie wiem, czy Else dała wizytówkę z pełną świadomością co robi, czy widzi intencje Stjernena (oczywiście martwi się o swoje zdrowie, nikt w to nie śmie wątpić!), czy też nie. Jedno jest pewne: dobrze zrobiła idąc na imprezę i poniekąd tracąc kontrolę nad sytuacją. Potrzebuje tych wariatów, bo przy jej narzeczonym - jak sądzę - grzybobranie wydaje się być ekscytującym momentem.
    No to czekam!
    (wybacz nieskładność komentarza, mózg wysiada)
    :*

    OdpowiedzUsuń